Przygoda z lekturą: jak czwartoklasiści nagrali audiobook…

Bardzo bym chciała, żeby uczniowie zapamiętali lektury ze szkoły podstawowej: nie tylko ich treść i wiadomości o nich, ale też, żeby czytanie wywoływało pozytywne skojarzenia, żeby polubili książki…  Póki co, uważam, że to się udaje – czwartaki czekają z niecierpliwością na kolejną lekturę i jeszcze zanim skończymy omawianie jednej, to już sprawdzają w zeszytach, co będzie następne i biegną do szkolnej biblioteki. Staram się przy każdej lekturze tak urozmaicić naszą pracę, aby zawsze został jakiś namacalny dowód zaangażowania uczniów ?.

„Mikołajek”, pierwsza lektura w jednej z moich czwartych klas, to był zdecydowanie hit! Szkolne i rodzinne perypetie małego chłopca z Francji polubili chyba wszyscy. Z ogromnym entuzjazmem czwartoklasiści opowiadali o swoich ulubionych rozdziałach w książce, o tym, co najbardziej ich rozbawiło, albo co sami chcieliby przeżyć…. Widząc ich wypieki na twarzy, wpadłam na pomysł, który nie pozwolił mi zasnąć ? Nagrać audiobook? O, tak! Przeprowadziliśmy tajne głosowanie na ulubione opowiadanie o Mikołajku. Zdecydowanie wygrał „Dżodżo” – na następną lekcję wszyscy mieli dobrze przypomnieć sobie treść tego tekstu. Zastanawiałam się jeszcze, jak przekonać dzieci, że opowiadanie jest formą krótką? Dla niektórych uczniów nawet kilka stron było długim tekstem. Pomógł… sznurek! Stanęliśmy w kole i wyjaśniłam dzieciom, że będziemy opowiadać „Dżodżo” fragmentami, a każdy, kto skończy, rzuca sznurek do innej osoby, trzymając tak, żeby powstała nam pajęczyna. Zaczęłam ja i rzuciłam sznurek, zachowując w ręku jego końcówkę. Następna osoba powiedziała jedno zdanie i rzuciła do kolejnej i tak dalej… Bardzo szybko okazało się, że… sznurka nie starczyło dla wszystkich! Jak to? Tylko tyle? I już koniec opowiadania? Nawet połowa klasy nie zdążyła nic powiedzieć! Ano tak, w końcu opowiadanie musi być… krótkie ? To chyba wszystkich przekonało. Po sporządzeniu notatki do zeszytu podzieliliśmy się rolami przed nagrywaniem audiobooka, aby każdy mógł w domu poćwiczyć głośne czytanie swojego fragmentu „Mikołajka”. Wspólnie określiliśmy, jakie będą nasze kryteria sukcesu, m.in. należy czytać głośno, wyraźnie, nie za szybko, można przyjąć jakiś sposób mówienia np. Eustachiusza albo Kleofasa. Poprosiłam też dzieci, żeby każdy wykonał jedną ilustrację do opowiadania na kartce A4.

Na następnej lekcji przygotowałam stanowisko – jeden stolik i kilka krzesełek z tyłu sali. Podzieliłam tekst na kilka mniejszych i te osoby, które miały wystąpić w danym fragmencie, podchodziły do stolika, gdzie nagrywałam telefonem czytane przez nich fragmenty (dodam, że telefon był jedynym sprzętem). Pozostali pracowali nad kartą pracy podsumowującą lekturę. Musieli być cichutko i to chyba było dla nich najtrudniejsze… Nawet się nie spodziewałam, że na tej lekcji będą takie emocje! Na nagraniu czasem słychać więc odgłosy klasy, ale ponieważ miejscem akcji jest szkoła, chyba nie przeszkadzają one w odbiorze, a wręcz uwiarygadniają przekaz. Obrazki, które dzieci wykonały, ułożyliśmy zgodnie z treścią opowiadania. W domu wykonałam zdjęcia tych obrazków i połączyłam je z nagraniem czytanego tekstu za pomocą programu Windows Movie Maker.

Kiedy całość była gotowa, obejrzeliśmy i wysłuchaliśmy na lekcji nasze słuchowisko. Dzieciom bardzo podobał się efekt naszej pracy. Myślę, że lekturę „Mikołajka” zapamiętają na długo! A tutaj można zobaczyć, jak nam wyszło: